Tak, byłem kilkukrotnie. Polecam każdemu, kto siada "za kierownik".
Miałem okazję do takich kursów, gdyż firma, w której pracowałem parę lat temu, zamiast finansować wyjazdy integracyjne i picie wódy, dawała pracownikom coś pożytecznego.
Zajęcia indywidualne z trenerem pozwalają na zajęcie się nawykami tego konkretnego kierowcy - czego nie dadzą żadne poradniki, książki czy programy telewizyjne. Nauczyłem się myśleć nad każdym - pozornie nieistotnym - ruchem. Kurs na prawo jazdy i pierwsze lata jazdy mają wyrobić w kierowcy jakieś podstawowe przyzwyczajenia, żeby - przykładowo - na środku skrzyżowania nie rozmyślał nad tym, który bieg wbić i jak. Kurs doskonalenia jazdy pozwala zastanowić się nad każdym takim (już znanym) ruchem, każdą decyzją i każdym przyzwyczajeniem. Uświadomienie pewnych zachowań to pierwszy krok do ich zmiany - jeżeli są niepoprawne.
Taki kurs był (w moim przypadku) dopiero początkiem. Od czasu kursu zacząłem świadomie kształtować i analizować swoje zachowanie za kierownicą. Mogę więc powiedzieć, że od tamtego czasu nauczyłem się - jako kierowca - gromadzić i wykorzystywać kolejne doświadczenia. Jednym z efektów tamtych kursów jest to, że przyzwyczaiłem się do poprawnej postawy ciała za kierownicą, do poprawnego trzymania łapek na fajerce, poprawnego operowania pedałami i biegami - co niektórym wydaje się sztuczne i męczące. Fakty są jednak takie, że każda tzw. "zrelaksowana" pozycja jest męcząca, nieergonomiczna i - w razie zaskoczenia - utrudniająca szybką reakcję. Innym skutkiem tych kursów jest też to, że zrozumiałem jak wiele informacji kierowca musi w trakcie jazdy analizować i jak bardzo powinien być skupiony na prowadzeniu.
Najwięcej mi dały jazdy po torze, najmniej sensowne (dla mnie) były ćwiczenia na trolejach. Chętnie bym poszedł jeszcze raz na taki kurs po tych kilku latach, żeby się sprawdzić w utrudnionych, ale kontrolowanych warunkach.
Nie pamiętam wśród kolegów przypadku, żeby dla kogoś to się okazało zbędne. Raczej bym powiedział, że dobrzy kierowcy zyskują więcej. Polecam wszystkim.
(08-02-2016, 09:55)wesol napisał(a): Myślę że jeszcze jakby to robić na własnym aucie to lepiejby było.
Widziałem na tym kursie również dachowania. Na szczęście samochody były orurowanne. Nadal chcesz swoim?
No, ale faktem jest, że "przetłumaczenie" nauki pobieranej na małym hatchbacku na "język autobusowy" jest jakąś trudnością.